Zagłada Żydów. Studia i Materiały, Nr 4 (2008), strony: 539-555
W Pani książce sprzed ponad już 20 lat opisywała pani pomoc udzieloną Żydom przez Polaków jako „światło przebijające ciemność” („Light Pierced the darkness”). To jest metafora, która raczej pozytywnie ukazuje okupacyjne relacje polsko-żydowskie. Czy taka była wówczas Pani intencja i taki był wniosek z tamtych badań?
Jeśli pomyśli się o spustoszeniu, o zniszczeniu, o okropnościach, o całym kontekście, w którym to się działo, to gdy ktoś ratował życie, które miało być zniszczone – to, oczywiście, było to bardzo pozytywne działanie. Z mojej perspektywy – to jest heroiczne działanie. Ale nie z perspektywy tych, którzy ratowali, dlatego że oni widzieli to, z pewnych względów, jako coś oczywistego. Kiedy mówimy o tych, którzy udzielali pomocy, musimy bardzo wyraźnie podkreślić, że to było bardzo rzadkie zachowanie w porównaniu z zakresem zniszczeń i morderstw, jakie wówczas były popełniane i które były powszechne. To było niezwykle rzadkie, co nie jest przecież wcale zaskakujące. Ostatnio, przy okazji przygotowywania referatu na konferencję w Paryżu ponownie analizowałam badania, jakie zostały w tej dziedzinie przeprowadzone, aby zapoznać się raz jeszcze z ich wynikami. Odkryłam pewne wzory, pewne sposoby rozłożenia akcentów, które być może powinny zostać skorygowane, na które powinno się spojrzeć w nieco odmienny sposób. Stwierdziłam mianowicie, że główny nacisk jest położony na działania tych chrześcijan, którzy zostali uznani za Sprawiedliwych, co oznacza, że bierze się pod uwagę tylko tych, którzy altruistycznie ratowali Żydów: bez oczekiwania konkretnej nagrody. Większość prób badawczych obejmujących ratowników, na podstawie których formułowano wnioski, większość grup, jakie obserwowano, analizowano, przebadano – i których opisy uważam za fascynujące – obejmują tych, którzy zostali już wyróżnieni przez Yad Vashem tytułem Sprawiedliwego wśród Narodów Świata. Ale jest wiele osób, które pomagały Żydom i nie otrzymały tego wyróżnienia, chociaż ich działania prowadziły do tych samych rezultatów i stanowiły próby ratowania Żydów właśnie w sposób altruistyczny. Z drugiej strony, już w mojej książce sprzed 20 lat, o której pani wspomniała, stwierdzałam, że były też inne kategorie ratowników: osoby, dla których był to po prostu układ handlowy. Jeśli Żydzi nie byliby w stanie zapłacić tym osobom lub nie chcieli ich wynagrodzić za udzielaną pomoc, oferta pomocy nie miałaby w ogóle miejsca. W moich ówczesnych badaniach analizowałam postawy i doświadczenia kilkuset Żydów i ratowników, bo badaniami objęłam dwie grupy: Żydów, którzy usiłowali przeżyć po „aryjskiej” stronie (i to im się udało), oraz chrześcijan, którzy pomogli im przetrwać. Nie było możliwe, aby Żyd przetrwał bez jakiegoś rodzaju pomocy. Ale pomoc nie zawsze była udzielana altruistycznie. Wśród kilkuset przebadanych przeze mnie wówczas przypadków znalazłam małą grupę, mniejszość, tym niemniej ważną mniejszość, około 16 proc. osób, które udzielały pomocy, ale czyniły to dla zysku. Określałam ich jako „płatnych ratowników” i poświęciłam im cały odrębny rozdział, ponieważ reprezentowali zupełnie odmienny rodzaj postaw.